DZIEŁO
Po kilku minutach zacząłem się martwić i poszedłem do łazienki. Oli tam nie było, wystraszyłem się, że może coś się jej stało. Pobiegłem jeszcze raz na salę, ale nie możliwe, że moglibyśmy się minąć. Podbiegłem pod dyżurkę pielęgniarek i spytałem ich, czy nie wiedzą gdzie jest moja żona. Okazało się na szczęście, że poszła na dwór na chwilę się przewietrzyć, bo taka piękna pogoda, a że jutro wychodzi i nie ma zastrzeżeń, to poszła. Dogoniłem Olę i mocno przytuliłem. Spytałem jak się czuje. Była szczęśliwa, że w końcu wychodzi do domu. Ja też byłem szczęśliwy. Usiedliśmy razem na ławce przy szpitalnym parku i wygrzewaliśmy nasze twarze w słońcu. Wsłuchiwaliśmy się w piękny śpiew ptaków. To był naprawdę piękny dzień, ale nie mogłem się doczekać jutra, kiedy Ola będzie z nami. Bo całe dwa tygodnie w niepewności i bez niej w domu były czasem nie do zniesienia. Teraz będzie musiała na siebie uważać szczególnie aż do dnia porodu, dlatego moja mama będzie jej pomagać pod moją nieobecność.