Wyłożyłem porcje obiadu na talerze i zawołałem Kacperka do ogrodu. Usiadłem, byłem tak pogrążony w myślach i grzejącym moją twarz słońcu, że nie spostrzegłem nawet, że pod dom zajechał samochód rodziców Oli. Nie zauważyłem nawet, że weszli na posesję mimo, że pies szczekał zawzięcie. Dopiero jak usłyszałam kroki i głosy oderwałem twarz od słońca i spojrzałem w ich kierunku. Mieli radosne miny. Pojawił się cień nadziei na mojej twarzy. Nie potrzebnie się zamartwialiśmy, wszystko będzie dobrze. Ola wychodzi jutro ze szpitala. Uradowany poprosiłem, żeby popilnowali wnuka. Nie chciałem go zabierać do szpitala, powiedziałem mu tylko, że mama wróci jutro. Sam pojechałem szybko do swojej żony, zobaczyć się z nią wypytać o szczegóły. Kiedy wszedłem na salę, jej tam nie było. Trochę zdezorientowany spytałem pacjentek z sąsiednich łóżek, czy czasem jej nie przenieśli, czy też może jest na badaniach. Jednak one stwierdziły, że wyszła do łazienki. Postanowiłem poczekać na nią. Długo jednak jej nie było.
Kliknij tutaj, aby edytować.
Kliknij tutaj, aby edytować.